Jeszcze jedna
Błękitna Planeta
Tam nawet wiatr
jest oszustem
Liście z drzew
spadają w nierealnych pląsach
Ziemia sama tworzy
wilcze doły
A słońce wstaje
codziennie o innej porze
Tam wszyscy
sprawiedliwi usnęli snem kamiennym
A całą spuściznę po
nich spowito iluzją świateł
Jedynie zamaskowani
bezimienni
Snują się
pajęczynami ulic w miastach opustoszałych
Tam muzyka nie zna
dźwięków
Lecz tylko udaje
samą siebie
Słowa nie oznaczają
niczego
I nawet cisza
pozostaje jedynie złudzeniem
Tam nie ma miejsca
nawet na
Śmierć